Prapiajaŭ piavun raz, i jašče raz... Trejčy... Ŭchutaŭ popieł vuhłi, zrasianieła trava, uziałosia na śviet, – a Chrystovyja plečy bizunu nie dadzieła kryvavić dy rvać... Tak ustaŭ novy dzień, zachłynaŭsia: «Varavu!» Pryhladaŭsia, jak pilna myje ruki Piłat, i łičyŭ – i źbivaŭsia – hrad kroplaŭ kryvavy: na Śviaciejšym Čale, i advodziŭ pahlad... Kryž. Niaścierpny ciažar. Śpioka daŭkaja. Vočy Matčyny... Pot. Vieraničyn ručnik... Až narešcie – Halhota j bol, što vyrvacca choča dzika, krykam z hrudziej, dy na ich kamiani. U kamieńni sivym supačyła słaboje, biez kryvinki, słuchmianaje Cieła, kamień da jaho pryharnuła viałizarny bojaź, śviet pryhas, pryciamnieŭ... Dy ci schodaješ dzień? Jon ustaŭ, jon raśćviŭ, vieśni, vodarny, čysty, serabrystaj łilejaj u pyrskach rasy. Dzień uskros, jak Chrystos, što Rukoju Pračystaj, idučy, błasłaŭlaŭ u paloch kałasy... Uźniałisia za noč jany porstka nad runiaj i śpiavałi, až pieśniaj bryniała ziamla. Uśmichaŭsia im vietła uskresły ravuni, pachilaŭsia i śviet viesnavy błasłaŭlaŭ. Błasłaŭlaŭ, kab dałi chleb hałodnym, nia kamień, kałasy, kab siniełi ŭ žytoch vasilki, kab u kažnaj darozie Boh kročyŭ iz nami, a my ź vieraj niaźviernaju kročyłi ź Im!
1958
|
|